Były policjant spowodował śmiertelny wypadek; 21 grudnia sąd wyda prawomocny wyrok
Tragiczne zdarzenie miało miejsce w połowie lipca 2021 roku. Do śmiertelnego potrącenia dziewczynki doszło na przejściu pieszo-rowerowym obok leśniczówki Nowy Świat. 13-latka trafiła do poznańskiego szpitala. Jej życia niestety nie udało się uratować.
Według ustaleń śledczych, kierujący samochodem były policjant Krystian G., był stanie po użyciu substancji odurzających. Jak wskazywały lokalne media, Prokuratura Rejonowa w Lesznie ostatecznie nie przestawiła mężczyźnie zarzutu spowodowania wypadku pod wpływem narkotyków, ponieważ "do czynu doszło w stanie +po użyciu+, który jest wykroczeniem, a nie przestępstwem".
Mężczyzna odpowiadał przed sądem za spowodowanie wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym oraz posiadanie substancji odurzających. Czyny zarzucane mężczyźnie zagrożone były karą do 8 lat więzienia.
W lipcu tego roku Sąd Rejonowy w Lesznie skazał 32-letniego obecnie Krystiana G. na karę łączną 5 lat i 3 miesięcy więzienia, a także orzekł wobec niego 10-letni zakaz prowadzenia pojazdów, oraz zasądził od oskarżonego na rzecz matki zmarłej dziewczynki nawiązkę w wysokości 50 tys. zł.
Od wyroku odwołał się obrońca oskarżonego, oraz pełnomocniczka oskarżycielki posiłkowej, matka zmarłej dziewczynki. Prokuratura chce utrzymania wyroku w mocy i odrzucenia obu apelacji w tej sprawie.
W czwartek sprawę rozpoznał Sąd Okręgowy w Poznaniu. Obrońca oskarżonego adw. Tomasz Kusior wskazał m.in. że w jego ocenie sąd w sposób błędny ocenił zebrane dowody, zwłaszcza przedstawione opinie biegłego dotyczące przebiegu i zachowań na drodze poszczególnych uczestników zdarzeniach. Jednocześnie wskazał na rażącą niewspółmierność kary orzeczonej oskarżonemu.
Obrońca podważał m.in. opinie biegłych, które wskazywały, że Krystian G. w momencie wypadku jechał z prędkością ok. 130 km/h (przy ograniczeniu do 70 km/h) i podkreślał, że na tej drodze i samochodem, którym jechał oskarżony taka prędkość była niemożliwa. Dodał też, że w jego opinii do wypadku przyczyniła się 13-latka, która – jak mówił – nie zachowała należytej ostrożności na drodze.
„W mojej ocenie mój klient został poddany stygmatyzacji, takiemu internetowemu linczowi, co do przebiegu zdarzenia, tym bardziej, że jest byłym funkcjonariuszem policji. W wielu wypowiedziach, czy w mediach społecznościowych, pojawiały się głosy, że ktoś go mógł chronić, że jest zabójcą, mordercą. W mojej ocenie też ten wydźwięk społeczny miał wpływ na wymiar tej kary, a presja społeczna nie może powodować, żeby tę karę zaostrzać tylko z uwagi na to, że społeczeństwu jakiś wyrok się nie podoba” – mówił.
„Oskarżony jest osobą, która nie była do tej pory karana, prowadziła ustabilizowany tryb życia, nie popełniała wcześniej nawet wykroczeń drogowych. Jedno incydentalne zdarzenie w życiu dość młodego człowieka, nie może powodować żeby zamknąć go w zakładzie karnym ma pięć lat, tym bardziej biorąc pod uwagę te okoliczności, o których wspominałem w apelacji” – dodał.
Obrońca wniósł o uniewinnienie, ewentualnie o złagodzenie kary wymierzonej oskarżonemu.
Pełnomocniczka oskarżycielki posiłkowej, matki zmarłej dziewczynki, adw. Anna Ratajczak wniosła o wymierzenie oskarżonemu najwyższej możliwej kary za spowodowanie wypadku, czyli 8 lat więzienia. Jak podkreśliła, sąd nieprawidłowo ocenił iż, oskarżony pomagał w ratowaniu dziewczynki, bezpośrednio po zdarzeniu, a chęć przeproszenie matki dziecka miało miejsce 2 lata po zdarzeniu, na rozprawie, i w jej ocenie tylko i wyłącznie po to, aby przekonać sąd by złagodził wyrok.
Dodała, że w jej opinii oskarżony utrudniał postępowanie, a po wypadku zamiast ratować dziewczynkę najpierw zajął się ukryciem narkotyków, które posiadał. Wskazała też, że w momencie kiedy sąd I instancji zastosował wobec niego tymczasowe aresztowanie – mężczyzna zaczął się ukrywać – i do dziś nie został zatrzymany.
„Ważne jest to, w jaki sposób oskarżony zachowywał się tuż po zdarzeniu - i to moim zdaniem powinno wpłynąć na wymiar kary. Przypomnijmy; uderza 13-letnią dziewczynkę, która wpada mu połową swojego ciała do samochodu. Nie zajmuje się tym, bierze saszetkę i ucieka do lasu żeby ukryć ślady swojego przestępstwa. Dopiero później się reflektuje i udaje się z powrotem do auta, aby być obserwatorem tej akcji ratowniczej, bo w ocenie oskarżycielki posiłkowej to nie była pomoc w ratowaniu” – mówiła.
Dodała, że osoby, które były na miejscu zdarzenia wskazywały też na to, że zachowanie oskarżonego było beznamiętne; „oskarżony nie wykazywał żadnych emocji i zachowywał się tak, jakby się nic nie stało”.
„Obrona twierdzi, że to, że oskarżony nie był karany powinno mieć wpływ na treść orzeczenia. Oskarżony nie był karany, ale nie prowadził nieskazitelnego trybu życia; został wydalony z policji, prowadzone były przeciwko niemu liczne postępowania, wprawdzie umarzane, ale prowadzono je. (…) Nie sposób się też zgodzić z tym, że ten wypadek wpłynął na życie oskarżonego. Przez dwa lata ten człowiek funkcjonował normalnie, pracował robił to co lubił, brał udział w zawodach MMA, wydawać by się mogło, że to w żaden sposób nie wpłynęło na jego życie. Po czym po zastosowaniu tymczasowego aresztu przez sąd I instancji - oskarżony znika, nie ma go, nie można go nigdzie odnaleźć, są prowadzone przeciwko niemu czynności poszukiwawcze. Nie można przejść obok tego obojętnie” – zaznaczyła.
Sąd Okręgowy w Poznaniu ma wydać prawomocny wyrok w tej sprawie 21 grudnia.(PAP)
autor: Anna Jowsa
ajw/ maak/