Niemiecka policja zadziałała wbrew procedurom
Do sprawy po południu odniósł się na platformie X (dawniej Twitter) premier Donald Tusk. "Będę za chwilę rozmawiał z kanclerzem Scholzem o niedopuszczalnym incydencie z udziałem niemieckiej policji i rodziny migrantów po naszej stronie granicy" - napisał. Podkreślił, że "sprawa musi być szczegółowo wyjaśniona".
Jak napisał portal Chojna24.pl, w piątek niemiecki radiowóz pojawił się w Osinowie Dolnym (woj. zachodniopomorskie), z samochodu wysiadła rodzina migrantów. O incydencie poinformował portal jeden z czytelników. Z samochodu miały wysiąść dwie osoby dorosłe i troje dzieci.
Dobrzyński podczas poniedziałkowego spotkania z dziennikarzami przekazał, że niemiecka policja zatrzymała 5-osobową rodzinę w nocy, w piątek, 14 czerwca, a nad ranem rodzina została przewieziona dwoma radiowozami na stronę polską i tam pozostawiona.
Dodał, że polska Straż Graniczna natychmiast skontaktowała się ze swoimi odpowiednikami po stronie niemieckiej; te informacje zostały potwierdzone.
"Możemy śmiało powiedzieć, że jest to pierwszy do tej pory, na szczęście jedyny taki incydent" - podkreślił Dobrzyński. Jak mówił, ma nadzieję, że innych nie będzie.
Dobrzyński poinformował, że polska Straż Graniczna przez cały czas jest w kontakcie z niemiecką policją, ponieważ to w jej strukturach jest tamtejsza straż graniczna. Przekazał, że we wtorek Komendant Główny Straży Granicznej (gen. dyw. SG Robert Bagan) będzie rozmawiał na ten temat ze swoim niemieckim odpowiednikiem.
Powiedział, że sprawa zostanie też poruszona podczas spotkania ministra spraw wewnętrznych i administracji Tomasza Siemoniaka z niemiecką minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser. Do Berlina - jak przekazał Dobrzyński - Siemoniak poleci w piątek.
Rzecznik zaznaczył, że - jak ustalono - zostały złamane procedury. "Policja niemiecka zadziałała wbrew procedurom, które w takich sytuacjach obowiązują" - powiedział. Podkreślił, że chodzi o procedury obowiązujące w całej Europie.
Dopytywany, gdzie teraz ta rodzina przebywa, poinformował, że "to są wolni ludzie". Przekazał też, że rodzina przebywała na terenie Polski tydzień wcześniej, złożyła wniosek o azyl i zgodnie z procedurami powinna przebywać w Polsce, "a nie jechać za granicę".
"Ubolewamy, że doszło do niedopełnienia tych procedur i zrobimy wszystko, żeby do podobnych incydentów w przyszłości nie dochodziło" - podkreślił.
W poniedziałek Straż Graniczna zaznaczyła we wpisie na platformie X, że "przywiezienie i pozostawienie przez niemiecką Policję cudzoziemców w Polsce (Osinów Dolny) odbyło się z naruszeniem zasad współpracy obu służb i prawa regulującego kwestie przekazywania osób". We wpisie podkreślono, że "służby niemieckie nie mogą arbitralnie podejmować takich decyzji".
Również w poniedziałek w Studiu PAP wiceszef MSWiA Czesław Mroczek, odnosząc się do incydentu, przyznał, że sytuacja w Osinowie Dolnym nie wypełniała procedur związanych z readmisją. Procedura odsyłania uchodźcy do kraju, w którym złożył on wniosek o ochronę, wygląda zupełnie inaczej – powiedział wiceminister.
"Działania te z całą pewnością nie były wypełnieniem procedury o readmisji. W sytuacji, kiedy uchodźca złoży wniosek o ochronę w Polsce, a później się przemieści do innego państwa europejskiego, bez rozpatrzenia tego wniosku, państwo, w którym się znajdzie, może go skierować do państwa, które przyjmowało wniosek. Taka jest zasada" – podkreślił.
Jak powiedział, w zeszłym roku przypadków readmisji było blisko 1 tys., a w tym roku blisko 300. (PAP)
autorki: Paulina Kurek, Edyta Roś
pak/ ero/ agz/ amac/ jann/ lm/